Podczas moich wędrówek spotykam je na przeróżnych szlakach. Jedne są duże i podświetlone nocą, inne są mniejsze, albo przyniszczone przez czas, są takie o metalowych konstrukcjach, ale i te drewniane. Wszystkie kierują me myśli do jednego krzyża, do krzyża Chrystusa. Postawili je ludzie, którzy w swoim życiu doświadczyli cierpienia. Mamy krzyż na Giewoncie, albo na Tarnicy, są krzyże przydrożne, przypominające o wypadkach śmiertelnych, są krzyże misyjne, są wreszcie krzyże św. Andrzeja przy przejazdach kolejowych. Krzyż był narzędziem cierpienia, ale też stał się dla nas znakiem wielkiej miłości Boga do człowieka, stał się też drogą do zmartwychwstania. Przechodząc zawsze obok krzyża pomyślmy o wielkim zwycięstwie Boga nad śmiercią.