Moje spotkanie z ks. Jerzym

Chcę Wam opowiedzieć o moim spotkaniu z pewnym księdzem. I to na pewno nie z księdzem pedofilem, więc pewnie niektórzy będą zawiedzeni.
Nie dane mi było zobaczyć Go za jego ziemskiego życia. Bo rozpoczynałem życie w roku, w którym Jego życia pozbawiono.
Na imię miał Alfons – ale ze względu na skojarzenia, związane z tym imieniem, nakazano mu już w seminarium zmienić to imię. Wybrał więc nowe imię – Jerzy. A nazywał się Popiełuszko. Trzeba przyznać, że stał mi się bliski, bowiem święcono mnie na kapłana w tym samym roku (2010), w którym Kościół Jego ogłaszał błogosławionym. Pamiętam dokładnie ten dzień jego beatyfikacji. Była niedziela 6 czerwca 2010 roku. Na Placu Piłsudskiego w Warszawie zgromadziła się rzesza pielgrzymów. Pośród nich – Marianna Popiełuszko. Ta kobieta jako matka doświadczyła niegdyś bolesnych wydarzeń, kiedy to w 1984 roku przyszło jej zobaczyć martwe ciało swego syna wyłowione z Wisły, a oto teraz doświadczała chwalebnych wydarzeń, kiedy to na własne oczy widziała, jak jej syn uroczyście zaliczony zostaje do grona błogosławionych Kościoła Katolickiego.
Ale wróćmy do samego dnia beatyfikacji. Pamiętam, że nawet Wisła wówczas dawała o sobie znać, bo w wielu miejscach, przekraczała stan alarmowy i groziło niebezpieczeństwo powodzi. Zbieg okoliczności? Nie sądzę, raczej pewien znak.
Kiedy wróciłem z beatyfikacji nic nie zapowiadało, że nasze drogi, jeszcze bardziej się złączą. Po wakacjach trafiłem na moją pierwszą Parafię (Przecław – woj. Podkarpackie), a tam zostałem przydzielony jako nauczyciel religii do Gimnazjum imienia o dziwo – Księdza Jerzego Popiełuszki. I wówczas tak naprawdę rozpoczęły się moje spotkania z tym księdzem. Zacząłem Go bliżej poznawać, jego życie i drogę, która ostatecznie doprowadziła go na ołtarze. Obrali Go za Patrona ludzie pracy, obrała Go za patrona „Solidarność”, obrała Go za patrona służba zdrowia, obrali Go za Patrona ludzie młodzi, chociażby Ci, których uczyłem w przecławskim gimnazjum, obrałem Go za Patrona też i ja. Co mnie do tego skłoniło?
Ks. Jerzy nie wstydził się ani siebie, a więc tego, kim był, ani swojej wiary. Tak często ukrywamy swoje poglądy, zainteresowania. Wstydzimy się przeżegnać przejeżdżając autobusem obok kościoła, bo komuś może się to nie spodobać. On musiał bronić swoich przekonań religijnych, był z tego powodu prześladowany i zginął śmiercią męczeńską, ale nigdy nie zaparł się swojej wiary. Dlatego ilekroć spoglądam na jego oblicze przypominam sobie jego niezachwianą postawę a wtedy i mój strach przed odrzuceniem, czy wyśmianiem odchodzi w kąt. Dzisiaj tak bardzo potrzeba takiej odwagi w wyznawaniu wiary.
Nieraz pomiędzy ludźmi dochodzi do bójek. Bo ktoś się na mnie źle popatrzył, bo mnie uderzył, bo mnie ośmieszył przed innymi… to ja mu teraz pokaże. A co na to ks. Jerzy Popiełuszko? 26 grudnia 1982 roku powiedział: Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości. Przypominam sobie te słowa, za każdym razem kiedy mamy ochotę komuś dać w zęby…
Czasami mówimy: „ja już nie mogę, tyle mnie to kosztuje, mam tyle zajęć, obowiązków, nie wiem czy podołam, ciągle coś ode mnie chcą inni: rodzice, nauczyciele wychowawca, katecheta, parafianie…” a ks. Jerzy mówi: To, co wielkie i piękne, rodzi się przez cierpienie. Każda rzecz, każda sprawa wielka musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe.
Nikt nie ma wątpliwości, że ks. Jerzy z całego serca kochał Ojczyznę. Jego miłość do niej uwidoczniła się w comiesięcznych Mszach świętych sprawowanych za nią, w tych Eucharystiach, które gromadziły tłumy ludzi. Ja również w swoim życiu chce kochać swoją Ojczyznę, bo jest ziemią ojców, ziemią przodków. Dziś często narzekamy, że źle się w niej dzieje. A przecież jej przyszłość zależy od nas, od tego kim jesteśmy i jacy będziemy.
Nieraz ludzie, zwłaszcza młodzi, nie lubią, gdy ktoś ogranicza ich wolność. Gdy rodzice np. nakazują im wracać do domu przed 22, gdy nauczyciele zabraniają im wychodzić na przerwach poza terytorium szkoły, ogółem, kiedy wprowadza się im jakieś zakazy. Chcemy być wolni. To normalne. A co na to ks. Jerzy mówi? Powołanie do wolności łączy się z obowiązkiem zrozumienia, że wolność to nie samowola, ale jest to zadanie stojące przed każdym człowiekiem, wymagające przemyśleń, rozwagi, umiejętności wyboru, decydowania.
Wolność to umiejętność wyboru i chodzi o to, byśmy dobrze wybierali, byśmy wybierali w życiu dobro. Człowiek, który rozumie wolność jako brak jakichkolwiek ograniczeń po pewnym czasie wpada w szpony zniewolenia. Trzeba nam o tym pamiętać, zwłaszcza kiedy wydaje się nam, że możemy wszystko, że możesz palić, pić, ćpać, przesiadywać godzinami przed komputerem, przeklinać na wszystkich wkoło. Obyśmy umieli w życiu wybierać to co dobre…
Różne w życiu wykonujemy zawody. I tu ks. Jerzy daje też pewną receptę. Mówi: Bez względu na to, jaki wykonujesz zawód, jesteś człowiekiem. Pamiętajmy o tych słowach, że mamy być człowiekiem zawsze i wszędzie.
Pozwólcie, że zakończę tę swoją refleksję o moich spotkaniach z księdzem Jerzym Jego słowami: Życia nie da się oszukać, jak nie da się oszukać ziemi. Jeżeli wrzuci się w nią plewy, zbierze się chwasty.
Ps.
I jeszcze zadanie domowe na całe życie – zadanie od ks. Jerzego.
Macie wypowiadać prawdę, gdy inni milczą.
Wyrażać miłość i szacunek, gdy inni sieją nienawiść.
Zamilknąć, gdy inni mówią.
Modlić się, gdy inni przeklinają.
Pomóc, gdy inni nie chcą tego czynić.
Przebaczyć, gdy inni nie potrafią.
Cieszyć się życiem, gdy inni je lekceważą.