Kiedy robi się ciepło, wyciągam z garażu mój rower i ruszam przed siebie, tym bardziej, że wokół mnóstwo jest dziś tras dostosowanych dla fanów jednośladów. Po drodze zawsze mijam ludzi, którzy podobnie jak ja, są miłośnikami dwóch kółek. To kolejna z moich uciech, z moich radości. Kiedy nadarzy się więc okazja, a pogoda zachęca do wędrówki, wsiadam na rower i nie zważając na wzrost cen paliw na stacjach benzynowych, bo siłą napędową tegoż środka transportu jest siła moich nóg, ruszam przed siebie, by podziwiać piękno tego świata. Kiedyś na rowerze przejechałem trasę z Wawelu na Jasną Górę szlakiem Orlich Gniazd (trzymałem się czerwonego szlaku), zdarzyło mi się też z domu rodzinnego wyruszyć na rowerze do Częstochowy (trzydniowa wyprawa w obie strony), objechałem też wraz z Rafałem Jezioro Czorsztyńskie, pokonałem już kilkaset kilometrów wzdłuż Dunajca, Wisły, Kamienicy. A teraz czekam aż wiosna na stałe pośród nas zagości, by na nowo wyruszyć przed siebie w podróże małe i duże.