Dziś opowiem Wam o moim spotkaniu z mężczyzną, który nie wiele gadał, ale wiele robił. Chodzi oczywiście o świętego Józefa. Tak naprawdę w Piśmie Świętym nie znajdziemy nigdzie wypowiedzianego przez niego słowa, co nie znaczy, że nie miał nic do powiedzenia. Nie będzie wielkim odkryciem, że świat, w którym żyjemy potrzebuje mężczyzn pokroju św. Józefa; mężczyzn, takich, którzy zamiast się użalać nad sobą, podejmą się walki z przeciwnościami; mężczyzn, którzy staną na straży szczęścia swych rodzin; mężczyzn, którzy poprzez uczciwą pracę, zatroszczą się o codzienny byt ludzi im powierzonych. Mężczyzn, którzy będą MNIEJ gadać, a WIĘCEJ działać.
Ze świętym Józefem w sposób szczególny zaprzyjaźniłem się będąc w seminarium, ponieważ stał on się dla mnie i kolegów z mojego rocznika święceń patronem. I tak oto z każdym dniem coraz bardziej zacząłem mu się przyglądać.
Nie był jakimś supermanem a jednak ochronił Jezusa.
Nie był człowiekiem sukcesu, a jednak odniósł największy sukces – bo świętość.
Nie okrzyknięto go mężczyzną roku, a jednak to jego Bóg zechciał wybrać na męża Maryi.
To on najpierw zaopiekował się Maryją, gdy nosiła Jezusa w swym łonie.
To on wziął go w swe ramiona tuż po narodzinach.
To on wraz z Maryją ofiarował go Bogu w świątyni i prowadził go tam na miejsce modlitwy.
To pod jego okiem dorastał Jezus zanim rozpoczął publiczną działalność.
To on nauczył też Jezusa pracy i otaczał na co dzień opiekuńczą dłonią.
I dał mu jeszcze coś najpiękniejszego – dał mu swą OBECNOŚĆ. Obecność ziemskiego ojca. A przy tym okazał swą odpowiedzialność bo nie uciekł, kiedy najbliżsi go potrzebowali.
Czy św. Józef się lękał? Pewnie tak, przecież był tak jak my człowiekiem i strach pojawiał się zapewne nieraz i w Jego życiu. Tak zapewne było, gdy Bóg zlecił Mu zaopiekować się brzemienną Maryją, tak zapewne było i wtedy, gdy wędrowali razem do Betlejem na spis ludności, tak zapewne było, gdy uciekał przed Herodem wraz z Maryją i dzieciątkiem do Egiptu, strach pewnie i towarzyszył mu wtedy, kiedy wraz z Maryją szukali Jezusa, kiedy im to zagubił się w Jerozolimie. Strach może paraliżować człowieka, ale też może motywować Go, aby prosił Boga, o odwagę do stawienia czoła wszelkim przeciwnościom. Święty Józef uczy nas, by w obliczu lęku, stawiać czoła wszelkim przeciwnościom wiedząc, że Bóg nas nie zostawi.
Mi osobiście święty Józef pokazał, że mogę być Ojcem. Bo jest coś takiego jak Ojcostwo duchowe. Sami mówimy nieraz do księdza podczas spowiedzi: A ciebie ojcze duchowny proszę o naukę, pokutę i rozgrzeszenie…
Za każdym razem, gdy słyszę te słowa, uświadamiam sobie, że w konfesjonale mam być ojcem, który ma pomóc w powrocie do Boga: posłużyć radą, cierpliwością, wyrozumiałością, podnieś na duchu, zmotywować do pracy, wskazać właściwą drogę. A na co dzień ? Mam po ojcowsku towarzyszyć powierzonym ludziom w drodze do Nieba. Mam błogosławić ich życiu, a nie przeklinać.
Każdy mężczyzna powinien być takich duchowym ojcem: nauczyciel dla swych uczniów, pracodawca dla swoich podwładnych, rodzic dla swoich dzieci…
A Święty Józef swoim życiem pokazuje, że wcale nie muszą łączyć nas z kimś więzy krwi (nie muszę być biologicznym ojcem), aby być Ojcem dla kogoś. Św. Józef zatroszczył się, zaopiekował się, okazał swą miłość Jezusowi, który biologicznie przecież nie był Jego dzieckiem, a przez to pokazał nam, że ojcostwo jest wpisane w życie i powołanie każdego mężczyzny. Zwłaszcza to ojcostwo duchowe.
Wielki szacun dla wszystkich mężczyzn, którzy w swym życiu podjęli się adopcji dziecka, bo przez ten fakt utworzyli komuś kochający dom, pokazali, że ojcem staje się ten, kto kocha, a przy tym sprawia, że ktoś inny czuje się kochany.
Wielki szacun dla tych mężczyzn, którzy podejmują się każdego roku duchowej adopcji dziecka poczętego, biorąc w opiekę modlitewną na 9 miesięcy jedno dziecko, którego życie zagrożone jest aborcją.
Wielki szacun dla wszystkich mężczyzn, którzy podjęli się powołania bycia ojcem chrzestnym, bo od momentu chrztu tegoż dziecka towarzyszycie mu na drodze wiary i wspomagacie Jego rodziców w wychowaniu w wierze…
Wielki szacun dla wszystkich mężczyzn, którzy będąc biologicznymi ojcami dla swych dzieci, nie zapominają o swym powołaniu do duchowego ojcostwa.
Św. Józefie ciężko pracujący, cichy i pokorny, człowieku sprawiedliwy, odważny w codzienności życia, patronie nie tylko rodzin, ale i uchodźców, którzy opuścili swe rodzinne domy, w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca na ziemi, patronie także umierających a przede wszystkim patronie Kościoła świętego – módl się za nami.