Kazanie na Boże Narodzenie

Padnijmy na kolana to dziecię – to nasz Bóg… – nieprawdopodobne – Bóg, którego nie jesteśmy w stanie ogarnąć naszym umysłem, który jest wszechmogący, staje się człowiekiem, przychodzi do nas jako dziecię.

Drogi Bracie, Kochana Siostro,

w ten jakże radosny dla nas dzień Bożego Narodzenia, słowa – brat i siostra – brzmią jakoś donioślej, bo uświadamiamy sobie, że Ten, który do nas przyszedł jest naszym Bratem, więc my jako jego uczniowie tworzący założony przez Niego Kościół jesteśmy jedną wielką rodziną – rodziną daj Boże szczerze miłujących się braci i sióstr.

Może nasuwa się Wam dziś pytanie? Po co Bóg stał się człowiekiem? Po co Bóg w ogóle przyszedł na tę ziemię. Otóż Bóg stał się jednym z nas, stał się człowiekiem, by przypomnieć, nam Tobie i Mnie, by przypomnieć każdemu człowiekowi, że ma być zawsze człowiekiem. Niby to oczywista prawda, ale wielu o niej wciąż jeszcze zapomina. I są tacy, którzy do dziś zachowują się tak jakby nie byli ludźmi, mówimy o nich, że zachowują się gorzej od zwierząt, choć one jak podaje nam tradycja – przy narodzinach Chrystusa potrafiły oddać cześć nowo narodzonemu dziecięciu. Mówimy czasem o ludziach o kimś, że (przepraszam za określenie) upił się jak świnia, że ktoś gryzie jak pies, że ktoś jest chytry jak lis, mówimy, że człowiek człowiekowi wilkiem, że nieraz ludzie żyją ze sobą od lat jak pies z kotem. I rzeczywiście może się tak zdarzyć, że ktoś zachowywać się będzie tak jakby nie był człowiekiem, kiedy się upije, kiedy będzie pod wpływem narkotyków, kiedy stosował będzie przemoc, gwałt wobec najbliższych, kiedy nie będzie liczył się z ludźmi, będzie ich poniżał, kiedy ktoś będzie wyuzdany w swoich pragnieniach. Czyż nie ma takich osób, które zamiast słuchać rozumu, słuchają ciągle swoich namiętności i wygrywa w nich pożądliwość a przez to traktują innych przedmiotowo wykorzystując ich jak rzeczy do zaspakajania swej pożądliwości? Czyż nie ma takich osób, które wciąż zapominają o tym, że Bóg dał im rozum i wolną wolę, że dał im możliwość wyboru pomiędzy dobrem i złem, przemyślenia swego postępowania, oceny swego życia a nie podążania tylko za ślepym instynktem, ileż wciąż osób uwłacza swoim bliskim stosując wobec nich przemoc zamiast stawać się dla nich kochającym bratem, siostrą, mężem, żoną . I Bóg przyszedł na ten świat właśnie dla nich, by im uświadomić, że człowiek ma być dla innych człowiekiem, że ma się zachowywać wobec nich jak człowiek, a nie jak zwierzę, że ma kierować się miłością, że ma używać tego daru jakim jest rozum i wolna wola, że ma też wznosić się ponad siebie – wyciągając dłoń na znak przebaczenia. Ale Bóg nie tylko dla nich przyszedł bo przyszedł też dla tych, którzy potrafią w drugim człowieku dostrzegać człowieka, przyszedł i do nich, by oni w tych ludziach, którym na co dzień służą, którym poświęcają nieraz swe siły, swoją karierę, swoje zdrowie zobaczyli Boże oblicze, by zobaczyli że ich miłość wyrażana w codziennym poświęceniu trudzie i służbie ma sens. Że służąc człowiekowi służą niejako samemu Bogu.

Bóg zechciał stać się naszym bratem, by nam przypomnieć, że mamy z dnia na dzień stawać się coraz lepszymi ludźmi. Że mamy patrzeć na innych z miłością, jak patrzy się na swoją siostrę, czy swego brata. A nie jak na wroga, rywala, czy konkurenta. Bóg chce nam przypomnieć w te dni, kiedy będziemy się odwiedzać, że mamy cieszyć się szczęściem naszych braci i sióstr, że mamy im błogosławić w ich życiu, że mamy im pomagać, że mamy wzajemnie się wspierać, odwiedzać wszak tworzymy jedną rodzinę i kiedy tu jesteśmy w kościele, trzeba bracie i siostro, byś spojrzał wokół na zgromadzonych tu ludzi – i dostrzegł na nowo w każdym z nich swego brata i swoją siostrę, wszak tu razem będziemy za chwilę do Boga wołać wspólnie ”Ojcze nasz”.

Trzeba też, drogi bracie i droga siostro, abyście stanęli dziś przed szopką betlejemską, trzeba byście podeszli, aby się napatrzeć na postać Maryi, Józefa i małego Jezuska. Byście podeszli się im napatrzeć, – nie mieli wiele- dach nad głową, uboga grota, trochę siana – a na ich twarzach radość, z ich oblicza bije uśmiech. Bóg przychodzi na świat w ubogiej szopie, aby pokazać co jest ważne w życiu człowieka, w życiu każdej rodziny, w życiu każdego z nas. Że ważna jest obecność, że ważne są relacje. Że ważny jest czas dla bliskich. Wieź z nimi. Ważniejsze od kariery, od majątków, od awansów. Spójrz dziś na tę świętą rodzinę, spójrz następnie na tę swoją rodzinę – i zadaj sobie to pytanie, czy potrafię się rozradować moimi bliskimi. Czy potrafię cieszyć się, że mam obok żonę, że mam dzieci, że mam męża, że mam teściową, teścia, zięcia, synową? Że jest ktoś obok mnie kto mnie kocha i kogo ja mogę kochać, że jest ktoś kto może podać mi kubek wody do picia, do kogo mogę się każdego dnia odezwać? A może w domu tylko krzyczę i narzekam na swój los, na swoich bliskich, ciągle dostrzegam ich wady, jakby zapominając, że w domu nie mieszkam z aniołami, lecz z ludźmi? Bóg przyszedł by pokazać nam gdzie człowiek może poczuć się kochany i szczęśliwy. Gdzie może odnaleźć to prawdziwe szczęście, którego szuka na co dzień. W kochającej rodzinie. I wcale nie musi być ona bogata, dobrze usytuowana, wcale nie musi mieć wybudowanej wspaniałej willi a jej członkowie nie muszą mieć dobrze płatnej pracy. Ważne by miała czas dla siebie i umiała ze sobą przebywać, szanować się, wspierać a przede wszystkim rozmawiać ale rozmawiać nie w atmosferze nienawiści, krzyków, kłótni, ale w atmosferze prawdziwej miłości, która jest wymagająca, która wymaga często od każdego z nas wysiłku, naszych starań, rezygnacji z własnego „ja”.

Bóg przychodzi na świat w rodzinie, ale zauważcie, że przychodzi na ten świat jako małe dziecię. A doskonale o tym wiedzą zwłaszcza świeżo upieczeni rodzice, że przy małym dziecku trzeba się zmienić. Trzeba wyciszyć kłótnie, wzajemne oskarżenia, trzeba zorganizować swoje życie wokół dziecka, trzeba otoczyć je miłością. Bóg wybiera to co słabe, aby to co słabe umocnić. Bóg staje się małym dzieckiem, jakby chciał nam przypomnieć, że wciąż oczekuje od nas zainteresowania, oczekuje naszej troski o Niego. I trzeba nam dziś spojrzeć na to Boże Dziecię w szopie betlejemskiej i obiecać odtąd okazywać mu więcej zainteresowania, okazać więcej czułości, więcej miłości, więcej czasu dla Niego, by nam nie wypadł z naszego życia. Bo przy dziecku trzeba być. Bo dla dziecka trzeba mieć czas, bo z dzieckiem trzeba rozmawiać. Kochani nadeszła pora, by Panu Bogu okazać więcej czasu, by i z Panem Bogiem umieć rozmawiać. Zadbaj o swoją modlitwę – tę codzienną – rano i wieczór, zadbaj i o niedzielne spotkanie tu na Eucharystii, zadbaj o to, by znaleźć czas by przyjść przed szopkę betlejemską i adorować Bożą Dziecinę.

Drodzy Bracia i siostry, w te dni spieszmy tu do kościoła niczym pasterze, by oddać pokłon Jezusowi, nie zamykajmy swych mieszkań przed ludźmi, którzy będą do nas zdążać, dostrzegajmy w bliźnich naszych braci i siostry, ale strzeżmy się by te święta nie stały się dla kogoś z nich przyczyną łez i cierpienia z powodu tego że człowiek znów zapomniał, że ma być człowiekiem i zaczął zachowywać się jak zwierzę

Drogi Bracie, droga siostro, jeśli w ten dni się upijesz – i zamiast Chrystusa zaczniesz adorować alkohol, a przy tym będą płakać przez ciebie twoi bliscy – wiedz że zmarnowałeś te święta. Bo zamiast w ich życie wnieść radość, zamiast pokazać im, że ich kochasz – zacząłeś zachowywać się jak zwierzę, a nie jak człowiek.

Drodzy Bracia i Siostry, w dzisiejszej Ewangelii słyszeliśmy słowa: A słowo Ciałem się stało i zamieszkało pośród nas. Bóg Ojciec wypowiedział do nas swoje słowo: Tym słowem jest Jego Syn – Jezus Chrystus, tym Jego słowem jest skierowane do nas: kocham Was. Tym słowem jest miłość. Bracie i siostro – oto najważniejsza wiadomość dzisiejszego dnia: o wiele ważniejsza od wizyty Prezydenta w jakimkolwiek miejscu, o wiele ważniejsza od poczynań naszego rządu, o wiele ważniejsza od wszelkich informacji podawanych w jakiejkolwiek stacji telewizyjnej czy radiowej. Chrystus nam się narodził. Bóg jest pośród nas. Zamieszkał tu na ziemi. I wciąż jest z nami. Jest przy nas, bo nas prawdziwie kocha – i chce być blisko nas. By odtąd nikt z nas nie czuł się nigdy osamotniony i niekochany. Czy jednak zauważymy tę Jego miłość do człowieka? Tu decyzja zależy już od nas. Amen.