To już czwarta niedziela Wielkiego Postu, Niedziela Radości. Kościół na tę niedzielę daje nam piękny prezent: przypowieść o Synu marnotrawnym. Dzisiejsza Ewangelia mówi o wzroku. Zapewne zapytasz: Ale co o wzroku jest w dzisiejszej przypowieści o synu marnotrawnym? – Bardzo wiele! Bo pokazuje ona, że można patrzeć wzrokiem, ale oczy serca mieć ślepe! Można zaryzykować stwierdzenie, że w dzisiejszej Ewangelii żaden z dwóch synów nie widział swego Ojca. Młodszy syn patrzył na Ojca a widział niewolę z której musi się wyrwać.. Starszy syn patrzył na Ojca a widział pieniądze, majątek, który miał otrzymać. I może mi się tylko tak zdaje, ale sądzę, że z nami jest podobnie. Ileż to razy mąż nie widzi swej żony i patrzy na nią jak na kucharkę, która mu zaserwuje obiad, gdy wróci z roboty, albo na sprzątaczkę, która ma mu wszystko wyprać i wysprzątać; ileż żon nie widzi swego męża, ale ochraniarza, przy którym czuje się bezpiecznie albo źródło przychodów w rodzinie, widzi tylko jego portfel. Bez niego lepiej by się w domu nie pokazywał. Dzieci nie widzą swych rodziców, z którymi można pogadać, spędzić wspólnie czas, ale bankomat, z którego można stale wyciągać pieniądze. A ile rodziców patrzy na swe dzieci i widzi w nich tylko „materiał” do chwalenia się… bo mój syn to wygrał olimpiadę, a córka to jest najlepsza w szkole w nauce… ( i w duchu myśli sobie – ja to umiałam wychować dzieci a tamta to…)
Dzisiejsza niedziela każe nam podreperować wzrok naszego serca. Popatrzeć w prawdzie na siebie i innych. Odkryć w drugiej osobie jej wartość i piękno. Każe w otaczających nas osobach zobaczyć człowieka. Syn marnotrawny nie widział miłości Ojca i poszedł szukać lepszego świata, poza domem rodzinnym. Nie widział, że ojciec go kocha, szukał więc miłości u nierządnic. Wiecie, dlaczego tak wiele małżeństw się dziś rozpada? – bo jedna osoba nie widzi, że druga ją kocha. Mąż odchodzi od żony bo zamiast jej miłości widzi jedynie obowiązki: zrób z dzieckiem zadanie, posprzątaj po sobie, nie pij tyle… – a ta koleżanka z pracy – ona nic ode mnie nie wymaga – z nią to mogę pogadać, bo z tą moją to eee… i odchodzi i rani prawdziwą miłość…
Dwoje ludzi żyje bez ślubu, bo jedno w drugim nie widzi człowieka, który ma ciało i duszę. Gdyby rzeczywiście ta druga osoba kochała uregulowała by sprawy z Kościołem albo odeszłaby by jej ukochany /ukochana nie musiała przez nią żyć w grzechu ciężkim, a przez to nie narażała się na wieczne potępienie.
W dzisiejszej ewangelicznej przypowieści tylko wzrok Ojca jest zdrowy. Przyglądnijmy się uważnie fragmentowi o powrocie syna: a gdy był jeszcze daleko ujrzał go jego ojciec. Kiedy był daleko! Jak trudno jest zobaczyć kogoś kto jest daleko. Ojciec widział zaledwie kropkę na horyzoncie i wiedział dobrze – to jest mój syn. I zobaczył – nie dziecko wyrodne, marnotrawne, ale nieszczęśliwe, którego zapragnął obdarzyć szczęściem. Popatrzmy dziś nowymi oczami na Pana Boga – popatrzmy jak On na nas patrzy! Odszedłeś – z daleka wypatruje twojego powrotu; wracasz – nie wypominam ci odejścia, ale wzruszam się głęboko – pamiętasz drogi bracie, droga siostro – kiedy ostatni raz wzruszyłeś się głęboko? Tak twoim powrotem wzrusza się całe niebo – i biegnie do ciebie Ojciec i daje ci nową szatę i pierścień na palec. On widzi czego ci trzeba. Już teraz cię wypatruje i wypatrywał cię będzie w dniu spowiedzi przedświątecznej i wyglądał ciebie będzie oczami kapłanów zasiadających w konfesjonale… i będzie wyglądał ciebie za każdym razem kiedy od niego będziesz odchodził… I pomoże odzyskać wzrok twojemu sercu. Zapragnij Go tylko ujrzeć.
Miłosierny Ojciec uczy nas jak należy patrzeć. Dlatego już teraz zrób sobie postanowienie, że dziś inaczej popatrzę na swoich bliskich. Że zobaczę ich w nowych szatach.. Że dziś postaram się zobaczyć swoją matkę w szacie macierzyństwa, ojca w szacie ojcostwa, dzieci w szacie dziecięctwa, męża/ żonę w szacie oblubieńczej. I Boga w szacie Miłosierdzia. Panie oczyść wzrok naszej duszy, abyśmy w końcu przejrzeli i spoglądając na Ciebie rozpromienili się radością. Amen.