Trwamy w pięknym czasie – okresie adwentowego oczekiwania przepełnionego postawą czujności, ale i wielkiej nadziei. Przeżywamy go nieraz w atmosferze przeróżnych lęków, zamknięcia, strachu przed innymi, poczucia wielkiego osamotnienia. A tego nie chce od nas Bóg. Stąd moje zaproszenie do tego, byśmy w tym czasie adwentowych dni wspólnie przylgnęli jeszcze mocniej, jeszcze bardziej do Chrystusa i Jemu zawierzyli swoje zdrowie, swoje życie, a przede wszystkim swoją przyszłość, bo to przecież On ma moc uwolnić nas z wszelkiego lęku, strachu i napełnić nasze serca pokojem i radością. Nie bez powodu Pismo Święte nazywa przecież Jezusa lekarzem dusz i ciał. Jak to zrobić?
Oto kilka moich propozycji, zachęcam, by z nich skorzystać:
* najpierw warto zadbać o to, by swoje życie przeżywać zawsze w łasce uświęcającej. Jeśli na sercu ciążą nam jakieś grzechy ciężkie, nie ma co z nimi chodzić na co dzień, warto się ich pozbyć, zrzucić je u kratek konfesjonału jak najszybciej. Wówczas zniknie lęk, inaczej człowiek zacznie też patrzeć na życie. Bo wówczas Bóg będzie z nami i przy nas. Warto więc nie zwlekać ze spowiedzią na święta. Ale jak najszybciej pojednać się z Bogiem, wówczas w naszej życie powróci i pokój.
*Warto zadbać też o stan swojej wiary. Bo ona pozwoli nam patrzeć na to wszystko co się dzieje wokół z pewnym dystansem. W Ewangelii według świętego Mateusza Jezus mówi do nas: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Dla człowieka wierzącego, zwłaszcza, tego, który przeżywa swoje życie w łasce uświęcającej śmierć nie jest czymś strasznym, jest jedynie momentem przejścia z tego świata na spotkanie z Bogiem. Nie mamy bać się śmierci, ale mamy żyć zawsze z gotowością na jej moment, w postawie CZUWANIA. Bo ona i tak kiedyś nas dopadnie. Każdy z nas jej doświadczy.
* Warto zadbać też o to, by zbytnio nie skupiać uwagi na sobie, narzekając na wszystko, jak to jest źle. Kościół wielokrotnie zachęca nas do tego, aby odwracać uwagę od takiego myślenia, a kierować ją na bliźnich. A adwent temu sprzyja. Spróbuj zatem przestać narzekać jak to masz źle w życiu, bo przecież nieraz za twoją ścianą mieszkają ci , którym jest o wiele ciężej niż tobie. I dlatego trzeba zacząć myśleć: jak mogę im przyjść z pomocą? Nie myślę tu o jakichś wielkich spektakularnych akcjach charytatywnych, ale o zwyczajnym zainteresowaniu swoim sąsiadem, o rozmowie telefonicznej z samotną osobą, nawiązaniu kontaktu z ludźmi chorymi, zrobieniu zakupów potrzebującym, podzieleniu się obiadem z samotną sąsiadką, czy upieczonym ciastem. Takie drobne gesty, które mogą sprawić, że ktoś się ucieszy, ale i my poczujemy się potrzebni innym.
* Warto także podjąć się jakiegoś postanowienia, takiego, które bardziej zbliży nas do Boga, czy do swoich bliskich, albo pomoże nam w stawaniu się piękniejszym człowiekiem.
Niech zatem Adwent będzie dla wszystkich z nas czasem dawania ŚWIADECTWA, świadectwa tego, kogo się wybrało za Pana swego życia, świadectwa tego kim się jest. Pokażmy na nowo światu piękno Chrystusowego Kościoła. Kościoła, który jest w naszych rodzinach. Kościoła, który tworzymy razem przecież na co dzień. Kościoła, który najpierw się miłuje w czterech ścianach domu, Kościoła, który się razem modli, Kościoła, który spędza wspólnie czas ze sobą, Kościoła, który czyta Pismo święte przynajmniej raz w tygodniu, Kościoła, który potrafi też wyciągnąć pomocną dłoń do drugich, zwłaszcza tych, którzy są w potrzebie. Dajmy świadectwo, żyjemy na co dzień tymi wartościami, na które wskazał Chrystus.
Nie prześpijmy adwentowego czasu. Pozdrawiam Was zapewniając o swojej kapłańskiej modlitwie i błogosławię na ten piękny czas oczekiwania: W imię Ojca + Syna + Ducha Świętego.