Kazanie na 20 niedzielę zwykłą rok C

Bracia i Siostry, kolejny raz w życiu szukamy w Słowie Bożym konkretnych wskazówek na codzienne nasze życie, na naszą wędrówkę.

Bywają w naszym życiu takie chwile, kiedy wydawać by się mogło, że zło odnosi triumf nad dobrem. Tak było w historii proroka Jeremiasza, o którym słyszeliśmy dziś w pierwszym czytaniu. Za to, że głosił naukę Bożą, która niestety nie podobała się ludziom, bo uderzała w ich najczulsze miejsca, w których rozpanoszył się grzech, został wrzucony do cysterny błotem. Ludzie mu współcześni nie chcieli słuchać o tym, że spotka ich kara za ich grzechy, chcieli słuchać od swego proroka, samych pomyślnych, pozytywnych informacji na temat przyszłości, jaka ich czeka. A że Jeremiasz tych pozytywnych informacji im nie przekazywał postanowili się go pozbyć – pozbyć się tego, który przepowiadał im nieszczęście, jakim miało być zniszczenie Jerozolimy. Proroka Jeremiasza Bóg nie pozostawił samego w jego utrapieniu. Sprawił, że wyciągnięto go z cysterny, i można powiedzieć, że wypełniły się w jego życiu słowa, które wyśpiewaliśmy podczas dzisiejszego psalmu: Z nadzieją czekałem na Pana, a On pochylił się nade mną i wysłuchał mego wołania. Wydobył mnie z dołu zagłady, z błotnego grzęzawiska, stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki.

Podobnie było i w życiu wielu świętych, chociażby w życiu świętego Maksymiliana, którego Kościół wspomina w liturgii zawsze 14 sierpnia. Choć tworzył wielkie dzieła Boże, drukarnie, wybudował klasztor w Niepokalanowie, choć kierował się miłością do Boga i bliźniego,choć czcił Niepokalaną którą uczynił orędowniczką swego życia, to doświadczył skutków zła, które wybierali inni, zwłaszcza wtedy, kiedy trafił do obozu. Tam jednak się nie poddał, tam w tym świecie bez Boga wnosił Boga, tam stawał się narzędziem w rękach Boga, pokazując co to prawdziwa miłość w tym świecie pełnym nienawiści do człowieka. I odniósł zwycięstwo przez wiarę i miłość. Odniósł zwycięstwo o. Maksymilian Kolbe duchowe zwycięstwo, podobne do zwycięstwa samego Chrystusa, oddając się dobrowolnie na śmierć w bunkrze głodu – za brata” – za Franciszka Gajowniczka. Odniósł to zwycięstwo bo nie pozwolił, aby w sercu jego zagościła nienawiść, grzech, ale pozwolił odnieść zwycięstwo miłości – miłości do Boga i do bliźnich, również do swych nieprzyjaciół.

Dziś może tak być że ktoś pośród nas doświadcza swoim życiu ogromu zła i traci nadzieję z tego powodu na lepsze jutro, doświadcza przykrości z powodu głoszonej przez siebie Ewangelii, albo z powodu tego, że mówi ludziom, którzy wybrali życie w grzechu, że jeśli z tej drogi zła nie zejdą, to wcześniej czy później spotka ich za to kara Boża. Choć jest sprawiedliwy, doświadcza skutków złego postępowania innych, bo mówi głośno i z odwagą, że przyjdzie kiedyś odpokutować za grzechy aborcji, eutanazji, rozwiązłości seksualnej, zdrad, niewierności, kradzieży, oszustw i z tego powodu jest ciągle wyśmiewany, zaliczany do grona „moherowych beretów”, czuje się odrzucany i niezrozumiany albo najzwyczajniej podkłada mu się nogi, po to, aby zaprzestał grzeszących upominać, by się wycofał z walki o zbawienie ludzi, ludzi, którzy żyjąc dziś w grzechu nic sobie z tego nie robią. I dziś Bóg w swoim słowie, zaprasza nas, abyśmy jeśli z Jego powodu przyjdzie nam doświadczyć krzywd, cierpienia, przykrości, byśmy się nie poddawali, nie tracili nadziei, ale popatrzyli wówczas na krzyż Chrystusa.

W czytaniu z Listu do Hebrajczyków, słyszeliśmy: Miej wówczas wzrok utkwiony w Chrystusa, który na krzyżu też cierpiał, którego też znienawidzono, z powodu nauki, jaką głosił. Patrz Bracie i Siostro na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. Jezus Chrystus ze strony grzeszników tak wielką wycierpiał wrogość wobec siebie, abyśmy nie ustawali, załamani na duchu, Jezus Chrystus ze strony grzeszników tak wielką wycierpiał wrogość, abyście wy nie ustali, nie załamali się na duchu w obliczu przeciwności, czy prześladowań.

Bracie i Siostro, czy zastanawialiście się już kiedyś nad tym czego pragnie Chrystus? Czego pragnie Chrystus od nas? Jezus właśnie dziś w ewangelii mówi nam o tym pragnieniu swego serca. Słyszeliśmy bowiem takie słowa:

Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął”. Jezus pragnie, aby zapłonął ogień – ogień jego miłości w świecie. I dopóki nie zrobimy wszystkiego, aby ten ogień miłości Chrystusowej płonął w naszych sercach, w naszych domach, w naszym rodzinach, w naszej Ojczyźnie, w świecie, a nie grzech – to nie dziwmy się, że będą pomiędzy nami podziały, i niezgoda.

Jezus ogień swej miłości już rzucił na ziemię. I teraz zadanie dla nas, abyśmy ten ogień coraz bardziej rozniecali, aby on płonął, a nie wygasał z każdym dniem. By świat czynić lepszym, by świat nie pogrążał się w złu, by to dobro zaczęło odnosić triumf , a nie zło w świecie. By nie było podziałów między nami z powodu Ewangelii. Bo jak pozwolimy miłości wygasnąć w naszym domu, w naszym życiu, w naszym powołaniu, to będziemy wszyscy ponosić tego skutki, bo będzie zwyciężał grzech i utworzymy sobie i innym piekło na ziemi.

Jak mamy zatem ten ogień bożej miłości rozniecać? I znowu mamy odpowiedź w dzisiejszym słowie z listu do Hebrajczyków: Bracia, zrzuciwszy wszelki ciężar, a przede wszystkim grzech, który nas łatwo zwodzi, biegnijmy wytrwale w wyznaczonych nam zawodach. Biegnijmy wytrwale w kierunku nieba, z miłością w sercu. Jeśli jesteś rodzicem kochaj swoją rodzinę jak przystało na rodzica – tak jak kocha ją sam Chrystus, jeśli jesteś księdzem, zachowuj się jak przystało na księdza, i kochaj swych parafian – tak jak kocha ich Chrystus, jeśli jesteś specjalistą w danej dziedzinie, fachowcem dbaj o solidność i uczciwość swojej pracy, i kochaj ludzi, którzy do Ciebie przychodzą – tak jak kocha ich Chrystus. Jeśli natomiast jesteś w grzechu ciężkim – to zejdź z tej drogi jak najszybciej, bo do tego wzywa cię sam Chrystus, który Cię kocha. Bo droga odnowy świata droga odnowy Kościoła, to zawsze droga odrzucenia grzechów, a wyboru Miłości, wyboru Boga. Amen.